wtorek, 10 lutego 2015

CZAS SIĘ POŻEGNAĆ...

Długo się nad tym zastanawiałam, kilka nieprzespanych nocy ale nie ma co męczyć się na siłę.
Od jakiegoś czasu mój zapał i chęć do pisania zniknał jak za dotknięciem czarodziejskiej różdzki.. 
Czas zakończyć przygodę z blogowaniem...

Chciałabym wam wszystkim podziekować za ponad dwa lata wspanialej wspołpracy.
Nie mówie że nie wrócę ale na dzień dzisiejszy raczej to nie wchodzi w grę.
Nie chcę się zmuszać do czegoś, myśleć że trzeba napisać notkę... ostatnio brak mi czasu, chęci i motywacji.
Smutno ale takie życie...
Bloga zostawię, umrze sam śmiercią naturalną jednak zostawie FP do kontaktu ze mną.

P.S WSZELKIE KWESTIE ZAKUPÓW W "DM" NADAL BEZ ZMIAN JENAK BEDE O TYM INFORMOWAŁA TYLKO NA FP BLOGA.
Buziaki...

niedziela, 11 stycznia 2015

Zimowa Q4 od Yankee Candle :)

Święta mineły, komputer naprawiony ( chociaż ładowarki nadal brak ) czas wrocić do was w tym nowym 2015 roku :)
Pełna pomysłów i chęci, kryzys zażegnany! :D

Dzisiaj o zimowej kolekcji Q4 od Yanke Candle.
Kolekcja wg. mnie, pierwsza typowo zimowa - girlandy, mroźne brzozy czy świąteczne lizaki chyba każdemu z nas skojarzą się z zimą :)

Ja pokaże wam 3 zapachy z 4 dostępnych w nowej kolekcji Q4 plus 4 dodatkowe zapachy typowo zimowe, wpisujące się w klimat Świąt.



W skłąd Q4 wchodzą Zapachy - 

-Angel Wings
- Candy Cane Lane
- Christmas Garland
- Icicles.

ANGEL WINGS 
"Zwiewny aromat cukrowych nitek i gładkiej wanilii, słodki, skomponowany z płatkami kwiatów." 

Dla mnie zapach bardzo subtelny, delikatny, perfumowany. Idealny na romantyczne wieczory, dobrze wspołgra jako zapach "w tle" :) Waniliowo-cukrowy, trochę pudrowy, kobiecy i otulający.

CANDY CANE LANE
"Połączenie mięty pieprzowej, słodkich ciastek i kremowego, waniliowego lukru"

Hmm zagadka :) Kiedys dziadek przywoził mi gumy o takim włąsnie zapachu jak ten. Dość intensywny zapach ciastek przełamany nutą mięty. Bardzo się polubiliśmy chociaż nie wiem dlaczego ;p zazwyczaj nie przepadam za tego typu zapachami. Do tego ta urocza naklejka <3

CHRISTMAS GARLAND
"Bujny aromat świeżo ściętego drzewa sosnowego w połączeniu z cierpkością żurawiny."

Od razu wiedziałam że to nie mój zapach.. typowo sosnowy, żywicowy, idelany do rozpakowania i położenia pod świeżo ściętą choinkę ;p idealnie imituje jej zapach :) 
Zurawina? nie czuje :) zdecydowanie dla wielbicieli leśnych, intensywnych zapachów.

Na koniec 4 zapachy które spokojnie można wpisać w klimat Świąt. 

CRANBERRY ICE
"Odświeżający słodki i kwaśny za jednym razem! Chłodne, mroźne czerwone owoce żurawiny przełamane pikantną słodyczą."

Ten zapach kojarzy mi się bardzo że świętami i początkami przygody z YC kiedy to Cranberry Ice był moim pierwszym zimowym zapachem jaki sobie kupiłam :) Typowo żurawinowy, słodko-kwaśyny zapach mroźnej żurawiny. Trochę czuję w nim powiew zimnego powietrza, trochę mięty :)
Na pewno warty spróbowania :)

BAY LEAF WREATH 
"Świeże połączenie aromatu liści laurowych, pomarańczy i drzewa cedrowego"

Dokładnie idealny opis tego zapachu. :) Bardzo wyczuwalny zapach drzewa cedrowego przełamanego soczystą pomarańczą i delikanty, prawie znikomy liść laurowy :) To wszystko składa się na jeden z zapachów który przekreśliłam jednak niepotrzebnie :) przyjemniaczek i warto się nim zainteresować.!

SILVER BIRCH
"Zapach delikatnej porannej bryzy zmieszany z ostrą suchością srebrnej brzozy."

Czytając o nim od razu wiedziałam że się polubimy ;p a wszystko to za sprawą słowa " męski zapach" kto mnie zna to wie że jestem miłośniczką tego typu zapachów :) ten jest na pewno z kategorii Meskiej, doskonały na prezent dla faceta który nie boi się świec :) bardzo orzeźwiający, morski, z nutą dobrej wody kolońskiej albo dobrych perfum. Uwaga tylko na jego intensywność :) daje o sobie znać!

SNOWFLAKE COOKIE
"Nowa świąteczna tradycja, która oczaruje wszystkich : perfekcyjne ciasteczka, przepysznie udekorowane różowym lukrem"

Na koniec zostawiłam zapach który tak bardzo mnie rozczarował.. :( lubie słodkie zapachy ale ten to zdecydowanie przelukrowany, przesłodki i przepudrowy zapach. Bardzo mdlący, dość intensywny. Na pewno dla wielbicieli słodkości aż do przesady. Jednak zapach sam w sobie łądny.

Który z tych zapachów zawitał w wasze Świeta? :)

wtorek, 16 grudnia 2014

Evree - O tym jak moje ręce i ciało zwariowało!

Jakiś czasu temu marka Evree zaproponowała mi bym zapoznała się z ich produktami. Osobiście marki nie znałam, jedynie tyle co przeczytałam o niej na blogach u innyh dziewczyn więc chetnie zgodziłam się poznać produkty.
Zdecydowanie na plus jest podejście firmy która nie wymagała odemnie recenzji co pozwoliło mi swobodnie testować i korzystać z produktu ;))

Do testowania otrzymałam REGENERUJĄCY KREM DO RĄK DO BARDZO SUCHEJ I PODRAŻNIONEJ SKÓRY oraz BALSAM REGENERUJĄCY DO BARDZO SUCHEJ SKÓRY..z serii Max Repair.


Zaczełam od balsamu regenerującego jednak to krem do rąk sprawił że odstawiłam wszystkie inne kremy do szafki a co wiecej mój facet zaczał REGULARNIE go podkradać :D co w jego przypadku świadczy o tym iż kosmetyk jest wart uwagi.

KREM DO RĄK !!

Krem do rak posiada standardowe opakowanie dla tego typu kosmetyków. Ognisto czerwona tubka wpada w oko i od razu znajdziemy go w każdym bałaganie ;) do tego matowa, dzieki czemu dobrze leży w dłoni i śliskie ręce mu nie straszne ;) Solidne zamknięcie na klik, i bez obaw możemy zapakować go do ulubionej torebki i zabrać dosłownie wszędzie bez obawy że coś się wyleje.
W środku znajdziemy 100ml kremu, o konsystencji wręcz idealnej, nie za gęstej i nie za rzadkiej która w mgnieniu oka wchłania się w nasze dłonie. Zaskoczeniem dla mnie był zapach ;P delikatny, neutralny, wręcz idealny. 



Podsumowując UWIELBIAM GO !! <3 i zakupiłam sobie jeszcze jedną tubkę "na zapas" ;)

Gratis męska historia.. :D

Mój M : mogę trochę tego kremu do rąk co tak zachwalasz od tygodnia?!
Ja : weż sobie, on tak ładnie delikatnie pachnie że go polubisz. :))
<smaruje się smaruje i po chwili wchłonął mu się w suche ręce, nie wspomnę że nawalil tyle kremu że ja całe ciało mogłabym tą ilością nasmarować!>
M : fajny ten krem, i jak szybko się wchłonął.. ooo i jakiem mam delikatne i mieciutkie rączki, dotknij.. jak dupka niemowlaka :DDD
Ja: mówiłam... :P i uprzedając Twoje pytanie Tak pozwalam a nawet nalegam .. codziennie wieczorem razem ze mną na dobranoc będziesz kremował ręce.. ;p
<tutaj powinna się pojawić litania i milion wymówek na wykręcenie się od kremowania rąk>
M : obowiazkowo, ne zasnę bez kremiku <głupia mina> :D

Dodam że mój facet to anty-kosmetyk ;P uważa że są mu zbędne kremy do twarzy, rąk czy stóp i omija je szerokim łukiem ;p Jezeli sam się o coś zapytał, zwłaszcza że jest to KOSMETYK i chetnie go używa to znaczy że jest GODNY UWAGI i przede wszystkim DZIAŁA JAK POWINIEN ;)) 


Na koniec o drugim produkcie który otrzymałam :)

BALSAM DO CIAŁA!

Szczerze bez owijania powiem że balsamu użyłam całe 4 razy.. i to nie dlatego że jest zły i milion innych wymówek tylko najzwyczajniej dlatego że jestem mega nieregularna i NIENAWIDZE balsamowania.. jest to czynność dla mnie którą traktuję jak karę dlatego zdecydowanie jej unikam.
Mam balsam w sprayu którym w 30 sekund załątwiam sprawę nawilżenia i narka.. 

Balsam przechwyciła moja teściowa którą trochę podpytałam jak się sprawuję i z moich ustaleń wynika że jest bardzo zadowolona ;) Zapach, bo to jest dla niej sprawą pierwszą ( wszelkiego rodzaju zapachy w balsamach ją mdlą ), jest neutralny i przyjemny a do tego delikatny ;) oczywiście sprawa nawilżenia jest na wysokim poziomie, szkoda tylko że szybko się kończy :D ( myje się codziennie, a co za tym idzie, codziennie się kremuje) ;D 


Podsumowując ja KOCHAM krem do rąk, jestem nim zauroczona i dzięki niemu zaczełąm codziennie i regularnie kremować ręce co w moim przypadku nie zdarza się codziennie ;) a balsam sprawił radość teściowej o dość wrażliwym nosie i suchej, nie pierwszej już młodośc skórze która otrzymałą zastrzyk nawilżenia :D czego chceć więcej? 
Zdecydowanie polecam oba produkty :)

Cenowo balsam do ciała ok 12 zł w zależności od drogerii a krem do rąk ok 5 zł w zależności od drogerii.

A jaki jest wasz sposób na zadbane dłonie i ciało? :)

środa, 3 grudnia 2014

Blogowe mikołajki :) tym razem wiele radości

Witajcie Kochani !!

Mamy już GRUDZIEŃ a co za tym idzie miesiąc pełen prezentów ;) 
Dlatego jakiśczas temu wziełam udział w Blogowych Mikołajkach organizowanych przez Natalię z bloga Just Beauty :)

Wczoraj późnym wieczorem zapukał listonosz z moją mikołajkową paczuszką ;) Obawiałam się kto w tym roku został moim Mikołajem jednak ku OGROMNEMU szczęsciu moim Mikołajem zostałą Martyna z bloga Atelier Urody czyli nikt inny jak Aswertyna którą na pewno znacie :) 

Spełniła moje dwa ciche marzenia o których nawet nie miałą pojęcia ;P 
Pierwszym z nim chyba orientalna wieża zapachowa skłądająca się z 5 krązków typu duży "tealight" o przecudownych mało spotykanych zapachach :) 
Drugim marzeniem spełnionym zupełnie przypadkiem była maska do włosów pachnąca perfumami które kiedyś przywiózł mi dziadek ze Stanów i były one moimi ukochanymi perfumami które oszczędzałam jak najwiekszy skarb ;p zapach identyczny jak perfumy Chanel- Chance i mega intensywne <3

Dziękuje Ci bardzo Asik za tak cudowny prezent Mikołajkowy, a także dziekuje Natali która zorganizowała Mikołajki. muua :*

A tutaj moja Paczka :


Zabawny liścik na pięknej Świątecznej kartce :)
i ten Renifer <3


Przecudowna maska do włosów pachnąca perfumami Chanel <3

 Mydło do kąpieli - rozgrzewające Indonezyjskie SPA

 Moje pierwsze Busy Bee :)


 Pięknie zapakowany prezent główny !

 Piramidka orientalnych zapachów !
aż żal zapalać...

 Zwróćcie uwagę na te ręcznie wykonane detale !! 


 Słodycze! <3 nieodłączny element każdej paczki świątecznej :)

Dziękuję jeszcze raz :*

piątek, 7 listopada 2014

Zielono mi czyli Normacne od Dermedic i Antybakteryjny żel do mycia twarzy.

Wracam do świata żywych po cieżkim i intensywnym miesiącu, gdzie doba była dla mnie za krótka ;) Dzisiaj o kosmetyku za który zabierałam się jak pies do jeża.. po pierwsze raz pomagał raz nie, po drugie nie chciałam wam od razu wydać opini w stylu " nie działa, nie polecam" bo jednak raz był świetny i dawał mojej twarzy ulgę a raz doprowadzał ją i mnie do stanu płaczu i rozpaczy.. musiałam więc dać mu wiecej szans i prób stąd notatka dopiero po ponad 1,5 miesiąca wzlotów i upadków z tymże oto produktem...

Ciekawi pewnie jesteście o kim mówie? :) Mowa o ANTYBAKTERYJNYM ŻELU DO MYCIA TWARZY z linii NORMACNE od DERMEDIC :)



Dla mnie przy wyborze kosmetyku do mycia twarzy najważniejszym jest fakt dobrego oczyszczania strefy T przy jednoczesnym nie przesuszaniu jej ;)

Zel choć nie jest naturalny to jego skład jest dość prosty. Z 11 składników, ponad połowa to dobroci m. in. woda, cynk, gliceryna, chlorofil czy ekstrakt z zielonej herbaty. Całkiem dobry wynik jak na skład prostego żelu myjącego do cery trądzikowej. 

Sam produkt jest barwy zielonej, zamknięty w przezroczystej butelce z pompką, pojemności 200 ml. Hipoalergicznie nie zawierający alkoholu.



Zapachem przypomina trochę miętową?? zieloną herbatę, jednak zapach subtelny i delikatny.   
Jedynym minusem jest dla mnie jego trochę wodnista konsystencja która przelewa się przez palce, zwłaszcza jak mamy mokre dłonie. 

Bardzo dobrze się pienia a powstała delikatna, kremowa piana dość dokłądnie oczyszcza cerę ;) 

I tutaj zaczynają się schody.. nie wiem czego to wina ale na początku stosowania zupełnie się u mnie nie sprawdził.. zapychał, podrażniał i strasznie swędziała mnie po nim twarz.. Pomyślałam ooo nie.. zupełnie nie dla mnie... odstawiłam ale po tygodniu dałam mu drugą szansę. ;)
Tym razem zupełnie odwrotna sytuacja.. żel sprawował się wprost idealnie :D wszelkie niedoskonałości znikały w tempie światła, skóra była czysta i promienna ;) pomyślałam wow super. Po jakimś miesiacu odstawiłam i uzywałam tylko sporadycznie 2-3 razy w tygodniu.. wiekszej potrzeby nie miałam. Sytuacja nr. 1 ze złym stanem powróciła i trwa do teraz..


Zupełnie nie wiem co jest tego przyczyną i jak ten produkt mam ugryżć.. 


Może ktoraś z was miała podobnie i potrafi mi wytłumaczyć ten fenomen? :( dodam że moja pielegnacja twarzy od około 3 miesiecy jest taka sama.. raz w tyg. pasta głeboko oczyszczająca Ziaja i krem nawilżający Lait Creme Concentre od Embryolisse. 

Dlatego nie polecam i nie neguje bo wiadomo że na każdego jak widać działa inaczej. 

poniedziałek, 20 października 2014

Niemiecki DM --> ZBIOROWE ZAKUPY chętni ?? !!

Z racji tego że moje ostatnie cztery wypady cieszyły się ogromną popularnością i przy okazji zrobiłam zakupy swoim blogowym koleżankom postanowiłam po raz kolejny zrobić zakupy,  bo wiem że nie każdy ma dostęp do tych kosmetyków i pozbierać od was zamówienia, czy może ktoś coś by chciał i jeszcze raz udać się do Niemiec :D ceny w porównaniu z drogeriami internetowymi różnią się o ok 2-3 zł w zależności od produktu to myślę że to nie głupi pomysł ;)

Więc jakby ktoś był zainteresowany to zapraszam na maila izusc2@yahoo.pl, ustalimy co chcecie i zakupie :P 
dodam tylko że potrzebuje ok 5 chetnych :))

 ZAPRASZAM !!


Ostatnie zakupy :





KILKA NOWOŚCI WARTYCH WYPRÓBOWANIA :





czwartek, 16 października 2014

Charytatywnie? tylko w doborowym towarzystwie ! :)) - Spotkanie Blogerów

Mam nadzieje że do końca miesiąca minie kociął w pracy i bede mogła częsciej do was pisać ;)
Dzisiaj o zapomnianym już Charytatywnym Spotkaniu Blogerek w Warszawie! które odbyło się 27.09.2014r. :D

Spotkałyśmy się w naszym ulubionym lokalu "NA BRACKIEJ" który jak zawsze ugościł nas najlepiej jak umie ;)

W spotkaniu wzieło udział 13 osób ;) Świadomie piszę "osób" nie dziewczyn bo trafil nam się Michał ;D rodzynek jakich mało z wiedzą kosmetyczną tak ogromną że blogosfera powinna się od niego uczyć! ;) 


Ania T (nuneczkatestuje.blogspot.com ) organizatorka

Spotkanie było jednym z lepszych na jakim byłam ;) Poznałam masę fajnych dziewczyn i w końcu, po długich podczytywaniach bloga Ani aka Balbiny udało mi się ją poznać osobiście ż czego się niezmiernie cieszę ;* 

tutaj mała zajawka...




Jedzienie przepyszne, atmosfera cudowna i cel szczytny... czego chcieć więcej? :D
Na spotkaniu odbyła się loteria fantowa z której całkowity koszt został przekazany na SCHRONISKO DLA ZWIERZĄT W KORABIEWICACH :)
Loterię wsparły oczywiście firmy które nie testują na zwierzętach. 

Zabrałyśmy.. UWAGA... 630 zł !!! <3


Serdecznie też dziękujemy niżej wymienionym firmą za chęć wsparcia naszej loterii.


A za piękne przypinki  naszymi imionami dziekujemy przypinka.com ;) 
Niestety i przypinkę i kosmetyki wylosowane w loterii zostawiłam w domu rodzinnym i nie pokaże wam :( 

Jeszcze raz wielkie brawa i podziekowania dla Nuneczki za zorganizowanie wspaniałego spotkania i oczywiście do NASTĘPNEGO !! :))

poniedziałek, 29 września 2014

Szerokie pory? Dermedic ma na to sposób ;)

Nie od dzisiaj wiadomo że rozszerzone pory i problem nadmiernego sebum to problem większości z nas ;) Używam tego produktu od ponad miesiąca więc myśle że coś już o nim napisać mogę :P

Na pomoc przychodzi nam SERUM NA ROZSZERZONE PORY - DERMEDIC.

 
Wg. Producenta :
Widocznie zmniejsza pory - nawet do 62% ( przy regularnym stosowaniu przez 4 tyg. ). Zmniejsza wydzielanie sebum. Działa rozjaśniająco, usuwa martwe komórki naskórka, spłyca drobne nierówności, nadając skórze jednolity wygląd.
Zapewnia odpowiedni poziom nawilżenia skóry, wygładza, poprawia elastyczność i reguluje procesy prawidłowej odnowy naskórka. Ma właściwości antyseptyczne, przyspiesza regenerację skóry, koi podrażnienia. Jest hipoalergiczny. 

Moja opinia:
Rozszerzone pory to od zawsze zmora i gromadzą wszystkie zło świata w tych swoim małych otchłaniach bez dna ;) Mimo że moja twarz najgorzej nie wygląda to jeżeli dobrze się przyjrzymy to usiana jest wągrami i rozszerzonymi porami :( Pokładałam wielkie nadzieje w tym produkcie i jestem zaskoczona że tak dobrze się u mnie sprawdził ;)

Sam produkt otrzymujemy w kartonowym opakowaniu, który po otwarciu ukazuje nam zgrabną szklaną buteleczkę z pipetą, z charakterystyczną szatą graficzną dla produktów Dermedic :) W środku znajdziemy dość gęsty, galaretkowaty płyn o lekko zielonym zabarwieniu :) Cała seria Normacne ma charakterystyczny dla wszystkich produktów, zapach zielonej herbaty.


Produkt bardzo szybko się wchłania i nie klei się a już niewielka ilość wystarczy by rozprowadzić go na całej twarzy. Serum stosuje tylko na noc, ale tylko dlatego że nie lubię rano mazać się czymkolwiek ;D Nie podkreśla suchych skórek i doskonale nawilża nawet najbardziej wysuszoną skórę. 
Po stosowaniu serum zauważyłam znaczną poprawę stanu skóry. Zdecydowanie lepiej się nawilżyła, wygląda promienniej i pory są mnij widoczne. Serum stosowałam  razem z peelingiem ( innej firmy która mi podpasowała ) by najpierw oczyścić pory a później stosowałam serum by je zamknąć ;) takie połączenie pielęgnacji uważam za idealne, przynajmniej dla mnie :P 

Zdecydowanie polecam serum dla wszystkich borykających się z rozszerzonymi porami i nadmiernym wydzielaniem serum, jednak nie byłabym sobą nie wspominając o pewnym składniku który mnie zaniepokoił.. mowa o DMDM Hydantoina.. to nic innego jak konserwant, jednak w większych ilościach należałoby go unikać. DMDM to związek podobny do aldehydu mrówkowego który w niektórych warunkach uwalnia formaldehyd.. znane pojęcie? 
Jednak nie taki wilk straszny jak go malują bo zgodnie z Rozporządzeniem Ministra Zdrowia DMDM Hydantoina jest dopuszczony jak środek konserwujący wyroby kosmetyczne. Normy są określone w ustawie i gdyby kosmetyk je przekraczał musiałby mieć oznaczenie " zawiera formaldehyd".. Skoro go nie ma to znaczy że Serum jest dla nas bezpieczne :)

Ot taka ciekawostka dla lubiących składy kosmetyków. :) Dodam tylko że nie jestem ekspertką jeżeli chodzi o analizy składów ale zawsze zwracam na nie uwagę.

Nie mnie jednak serum polecam, krzywdy nie robi, sprawuje się świetnie a twarz jeszcze mam całą :DD 

Cena - ok 35-40 zł w zależności od Apteki lub sklepu z kosmetykami.

środa, 3 września 2014

Nafta kosmetyczna na włosy? czemu nie !

Wiadomo że choroba wiecznie trwać nie bedzie a i głowę myć trzeba ;) Dzisiaj dzięki uprzejmości Pani Ani która dowiadując się że nie bede mogła uczestniczyć w Spotkaniu marki Seboradin postanowiła mi podesłać chociaż jeden produkt bym mogła poznać ich markę ;) Padło na MASKĘ SEBORADIN Z NAFTĄ KOSMETYCZNĄ.


Moje włosy są zdecydowanie suche i łąmliwe i rozdwajają mi się końce, do tego farbowanie ( blond ) dlatego ten kosmetyk idealnie będzie mi służył. 

Wskazania do stosowania :
Kiedy nasze włosy są matowe, pozbawione witalności i blasku, suche i przesuszone a do tego osłabione szkodliwym działaniem zanieczyszczeń środowiska i promieniami UV. Do stosowania dla kobiet jak i dla mężczyzn.


Stosowanie : 
Nanieść na umyte uprzednio włosy niewielką ilość maski, rozprowadzić, wmasować w skórę głowy i włosy. Pozostawić na ok 5 min i dokłądnie spłukać ciepłą wodą. Stosować 2-3 razy w tygodniu. Można stosować w formie kompresu podczas kąpieli lub w saunie. Nie obciąża włosów.

Efekty:
Utrzymuje naturalne nawilżenie, zmniejsza łamliwość włosów, zapobiega rozdwajaniu końcówek, włosy są gładkie i łatwo się rozczesują, chroni je przez uszkodzeniami mechanicznymi, nadaje im zdrowy blask i spręzystość a do tego chroni kolor. 

Składniki aktywne :
Nafta kosmetyczna, ekstrakt z jaja, drożdze piwne, olej arganowy, proteiny mleczne jedwabiu, aktywny kompleks roślinny. 


Maskę otrzymujemy w plastikowej miękkiej tubce pojemności 150 ml w żółtej szafie graficznej która odpowiedzialna jest za serię z Naftą Kosmetyczną. Każda seria produktów ma inny kolor szaty graficznej by łątwiej było szukać danego kosmetyku. Maska pachnie dość intensywnie,trochę jak dobre perfumy a trochę jak typowe wysokopółkowe kosmetyki z salonów fryzjerskich ;) Na włosach zapach pozostaje dość długo jednak jest bardzo delikatny.  
Konsystencja dość rzadka przez co trzeba jej zurzyć trochę więcej.. zwłaszcza że ja mam długie włosy to już w ogóle ;P Na szczęscie mega łątwo się nakłąda i szybko wnika we włosy, dodatkowo łatwo się zmywa. 
Niestety maska ma też kilka minusów.. przynajmniej moje włosy doć obciąża, wydają się takie nieułozone i jakby w nieładzie.. na plus natomiast zdecydowanie przedłuża świeżość włosów, są one widocznie zdrowsze i ładnie się błyszczą :)

Zdecydujcie sami bo nie od dzisiaj wiadomo że każdy potrzebuje innej pielęgnacji. Maska spisze się na pewno na włosach zdrowych które nie potrzebują konkretnego nawilżenia. 

Miałyście do czynienia już w kosmetykami Seboradin? polecacie któreś? :)


poniedziałek, 4 sierpnia 2014

Słoneczny Parasol od Derdemic - czyli mleczko ochronne SPF 15

Chyba jeszcze nigdy nie zdażyło mi sie "próbować" testować jakiś kosmetyk przez ponad 2 miesiące i mieć ciągle z tym jakieś problemy ;) 
Post ten powstaje z wielkim trudem bo jak tu testować mleczko do opalania jak słońca brak? niby lato ale tu w górach dni słonecznych jak na lekarstwo, a wiadomo że jak słońce pojawi się na kilka dni to nie zawsze mamy czas na opalanie, nagle milion innych rzeczy do roboty... 

Jednak udało się trochę opalić a to za sprawą produktu od DERMEDIC - Mleczko do opalania SPF 15 z serii Sunbrella :)


Mleczko otrzymujmy w poręcznej tubie pojemności 200g ;) Samo opakowanie jest bardzo miekkie i higieniczne przez co łatwo wydostajemy produkt z tubki, zamknięcie na klik dzieki czemu mleczko zabrane na plażę nie wyleje się a także nie dostaną się do zakrętki żadne zanieczyszczenia lub piasek. Zapach na plus, pachnie soczyście zielonym jabłuszkiem !! :D

Wg. producenta : 

SUNBRELLA MLECZKO OCHRONNE SPF 15 do skóry wrażliwej każdego typu- chroni skutecznie przed promieniowaniem UVA i UVB.
Zawiera kompleks filtrów przeznaczoych specjalnie do skóry uwrażliwionej, chroniąc ją przed nadmiarem działania słońca. 
Preparat zawiera także witaminowe składniki poprawiające kondycję skóry, zapobiegające utracie jędrności ciała. 
Alantoina zmiękcza skórę i łagodzi podrażnienia.

Produkt ma biały kolor, jest dość gęsty, jednak w kontakcie z ciałem zmienia konsystencję na bardziej płynną. Co najważniejsze przy tego typu produktach nie bieli skóry, co w przypadku innych białym mleczek do opalania jest dość uciążliwe. ;) Pamiętajmy że mleczko nie wchłania się dość szybko, dlatego należy odczekać chwilę zanim nałożymy coś na siebie. 


Mleczko stosowałam na całe ciało, omijając twarz, standardowo 15-20 min przez wyjsciem na słońce ;P Mleczko niewatpliwie posiada właściwości nawilżające i odżywiające. Skóra po ekspozycji słonecznej była nawilżona i elastyczna. Po kilku dniach opalania i smarowania się mleczkiem dość szybko się opaliłam, nie przypiekając się ( co czasami się zdarzało ), skóra nabrałą ładnego słonecznego brązu i o dziwo dość długo się utrzymuje w porównaniu do innych kosmetyków do opalania ;) 



Nie zapycha, nie uczula i spokojnie może być stosowany nawet na najmłodszych ;) Produkt przeznaczony także do skóry wrażliwej.

Pamietajmy jednak że słońce to nic złego, pod warunkiem że korzystamy z niego z umiarem. Nie leżymy plackiem godziniami, omijamy opalanie się w godzinach między 12-15 , nakładamy coś na głowę, pijemy dużo wody i poprawiamy filtry ochronne co 1-2 godziny lub po każdej kąpieli w wodzie.

Cena - ok 23-26 zł w zależności od sklepu/ apteki / drogerii

A czy wy macie już swój kosmetyk do opalania? :)